Wołają na mnie Duch #2 GDY SMRÓD UPADKU ZŁAPAŁ MNIE ZA RĘKĘ

Wołają na mnie Duch #2 GDY SMRÓD UPADKU ZŁAPAŁ MNIE ZA RĘKĘ

To była zimna, styczniowa noc. Wtorek. Wszedłem do piwnicy jednego z czynnych w tygodniu lokali. Od razu uderzył mnie słodki zapach piwa wymieszanego z tytoniowym dymem i tanimi perfumami. Było tam ciepło i byli tam inni, podobni do mnie, którzy też szukali w nocy czegoś, czego szukają ludzie pozbawieni marzeń. Ten specyficzny smród złapał mnie za rękę i kazał mi usiąść przy barze. Tak też zrobiłem. Barmanka, która podobno kiedyś była kurwą, i której popisowym numerem było wsadzanie klientom palca w odbyt przy szczytowaniu, zapytała na co mam ochotę. Poprosiłem o piwo. Chwilę później domówiłem pięćdziesiątkę wódki i plaster pomarańczy na zagrychę. Nie lubię cytryny, bo bolą mnie od niej zęby. Niszczy szkliwo. Zawsze powtarzam to w sposób, jakby pierdolony alkohol nie trawił mnie od środka…

Tej nocy wypiłem jeszcze sześć piw. I osiem kolejek – dwie na rozchodnego z mętami, których zapoznałem w trakcie picia. Jeden z nich był kiedyś nauczycielem i uczył moich kolegów w sąsiednim liceum. Drugi był młodszy ode mnie i pielęgnował swój trzymiesięczny cug za pieniądze zarobione w Holandii podczas sezonowej pracy. Zarzekał się, że wróci tam za dwa miesiące i będzie czysty, dlatego musi się „wyszumieć”.

Do piwnicy wracałem już później regularnie, aż zacząłem być rozpoznawany, jako stały klient. Kilka razy musiałem ulać kogoś w pizdę. Raz trafiłem na większego kozaka ode mnie, byłego żołnierza po wyroku, który naruszył mi nos. Wieczór skończyliśmy pijąc piwo na bulwarze i wznosząc pięści w kierunku przejeżdżających przez most Staromiejski radiowozów. Z czasem przestali do mnie już nawet dzwonić rodzice, a mi przestało na tym zależeć. Wciąż mogłem jednak liczyć na przelewy pieniężne, które dawały im poczucie spełnienia obowiązku, a mi komfort dalszego chlania bez konieczności konfrontacji z prawdziwym życiem. Mniej więcej w tamtym czasie coś we mnie umarło i zacząłem stawać się Duchem z prawdziwego zdarzenia. Pewnie nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, ile razy minąłem cię na ciemnej ulicy.

CDN.