Wysokie loty i ciężkie lądowania

Wysokie loty i ciężkie lądowania

– Ściągaj mundur i blachę kurwo! Załatwimy to po męsku!

– Lepiej uważaj, masz do czynienia z policjantem.

– Ty nie jesteś policjantem, ty jesteś śmieciem, który przywidział mundur i zamiast chronić społeczeństwo, uprzykrza mu życie. Chuj ci w dupę, psie!

Pierwsze uderzenie gumową pałką poleciało na udo. I tak ledwo trzymał równowagę, bo wódka w połączeniu z tabletą robiły swoje, a pierdolnięcie „lolą” napędzane frustracją młodego policjanta zadziałało wieńcząco, jak ciężka kula wcelowana idealnie w osamotniony kręgiel. Przewrócił się na chodnik, a Spichrzową nadjeżdżały już kolejne jednostki. Po kilku chwilach światło policyjnych kogutów przyćmiło efekty świetlne w klubie. Dyskoteka – dosłownie i w przenośni – przeflancowała się na ulicę. Osoby palące papierosy przed lokalem przyglądały się z zaciekawieniem całej sytuacji, a pijana małolata w tlenionych włosach filmowała wszystko na smartfonie.

– Będzie kurwa relacja. Hashtag „gorzow_noca” i jazda – piszczała do swojej koleżanki, wokół której mizdrzyło się trzech na oko osiemnastolatków w koszulkach Trashera i czapeczkach z daszkiem. Byli już na tyle dorośli, by legalnie pić i palić, ale zbyt mało dojrzali, by wziąć sprawy i jej zgrabne pośladki w swoje ręce.

Krystian świadomość odzyskał dopiero po kilku godzinach. Spał snem sprawiedliwym, ale pobudka okazała się nad wyraz okrutną niespodzianką. Odkleił skórę od przepoconego i śmierdzącego łóżka ze skaju i szybko zorientował się, że zamiast ubrań ma na sobie piżamę bez nogawek. W pomieszczeniu cuchnęło capem i było niezwykle duszno, a w rogu znajdowała się plama moczu. Na łóżku obok spał mężczyzna z wytatuowanym cyrylicą napisem na skroni. Bełkotał przez sen, ale nic nie zapowiadało, że szybko się obudzi.

– A więc tak wygląda mityczna wytrzeźwiałka. Ale się wpierdoliłem – wymamrotał do siebie w myślach. Kac suszył go niemiłosiernie, ale wypita kilka godzin temu wóda jeszcze nie pozwalała myślom na wyrzuty sumienia. Te przyszły dopiero później, gdy po trzecim dmuchaniu, alkomat w końcu wskazał zero. Zbliżała się godzina 18:00. W dusznej klitce z ruskim towarzyszem spędził cały dzień, był wykończony złym samopoczuciem, warunkami, całą sytuacją, w dodatku zdawał sobie sprawę, że rodzina zapewne już się mocno martwi.

– Będziesz się zbierał do domu – powiedział kierownik zmiany – barczysty, mierzący dwa metry facet z bujną brodą w lekarskich chodakach. – Musisz tylko poczekać na policję.

– Jak to na policję? A po co oni mają tu przyjeżdżać?

– To ty nie wiesz co ty w nocy zrobiłeś? – zapytał wytrzeźwiałkowy szeryf na swym posterunku. Krystiana zalała fala gorącego potu, a szpony przerażenia ścisnęły jego klatkę piersiową. Czyżby pozbawiony świadomości dokonał niewybaczalnego błędu?

– Przeczytam ci protokół. „Krystian Wolański, na ulicy Spichrzowej spożywał alkohol w miejscu publicznym, używał słów niecenzuralnych, nie stosował się do poleceń funkcjonariuszy. Bekał policjantom w twarz” – brzmiała notka spisana przy przyjmowaniu kolejnego pacjenta ambulatorium tej szalonej nocy .

Słowa odczytane przez „Szeryfa” wyraźnie go uspokoiły, a w głębi duszy pomimo samo odrazy uśmiechnął się do siebie.

Policjantom wyraźnie się nie spieszyło, dlatego pobyt na wytrzeźwiałce przeciągnął się do godziny 19:00. Niebiescy „nagrodzili” go mandatem w wysokości 500 złotych i puścili, przy okazji przypominając, że mogło się skończyć gorzej, bo ich kolega rozważał wniesienie sprawy do sądu o znieważenie funkcjonariusza.

Krystian po powrocie do domu od razu wszedł pod prysznic, by zmyć z siebie brud, pot i poczucie winy, które starało mu się dobitnie zakomunikować, że jego życie idzie w niewłaściwym kierunku.