Któregoś dnia zachciało mi się strasznie ruchać. Chuć była tak przeogromna, że od szóstej rano nie mogłem spać przez stojącego kutasa… Dzień wcześniej na najpopularniejszym portalu z kurtyzanami zauważyłem, że w mieście pojawiła się prawdziwa rakieta – duże piersi, opalone ciało i długie, rude włosy. Przed ósmą zadzwoniłem do pracy i oznajmiłem, że biorę dziś wolne na żądanie. Wzwód nie pozwolił mi już dalej spać i odpuścił dopiero pod prysznicem, gdy polałem się zimną wodą.
Około dwunastej wykręciłem podany na necie numer i po dwóch sygnałach usłyszałem głos kurwy w słuchawce.
– Halo?
– Cześć, chciałbym umówić się na spotkanie.
– Dobrze, Sikorskiego 110 – numer mieszkania podam ci, gdy będziesz na miejscu.
– OK, będę za pół godziny – zadeklarowałem i zacząłem się ubierać.
Pod wyznaczonym adresem byłem niedługo później. Gdy w końcu, za czwartym razem, otworzono mi drzwi od domofonu, przysłowiowo „pocałowałem” klamkę agentury.
– Nie znam pana, nie umawiałam się z panem, nie wpuszczę – usłyszałem przez drzwi, a mówiący do mnie głos zupełnie nie brzmiał jak ten zasłyszany wcześniej w telefonicznej słuchawce.
„Pewnie nie przyjmuje tu sama” – pomyślałem i ponownie wykręciłem numer podany w sieci.
– Poczekaj chwilkę na klatce, zaraz cię wpuszczę – obiecała przekonującym głosem dziwka.
„Ja pierdolę, teraz będę się przypałował na klatce schodowej pod drzwiami agentury, obym nie spotkał nikogo znajomego” – powiedziałem do siebie w myślach i napędzany chęcią poruchania stanąłem na półpiętrze udając, że grzebię w telefonie.
Drzwi kurwidołka otworzyły się po 10 minutach. Widok dziewczyny odbiegał od wizerunku zaprezentowanego na zdjęciach. Nie miała na sobie wysokich szpilek, więc jej postura znacznie uległa zmianie, za to w oczy rzucał się dość pokaźny brzuch. Cycki tak, jak na fotkach – były duże, ze sterczącymi sutkami i już na wejściu „uśmiechały” się do mnie zapraszając do środka, w przeciwieństwie do ich właścicielki. Ta miała smutny wyraz sfatygowanej botoksem twarzy. Wyglądała jak lalka, na którą ktoś przypadkiem wylał szklankę z wrzątkiem. Miała długie, doklejane rzęsy i wzrok skierowany wciąż w ziemię. Wpuściła mnie do mieszkania, ale już od samego początku wiedziałem, że to spotkanie zakończy się szybko.
Weszliśmy do jej ciemnego pokoiku, którego powierzchnię niemal w całości zajmowało wysłużone łóżko. Kazała mi się rozebrać i położyć. Chwilę pobawiłem się jej piersiami i było to w sumie wszystko, na co mi pozwoliła, w przeciwieństwie do oferty, którą reklamowała się w internecie. Ogłoszenie zawierało niemal wszystkie udziwnienia czy też urozmaicenia do klasycznego seksu, ale na miejscu okazało się, że dziś mogę liczyć jedynie na loda w gumce i dwie pozycje – na jeźdźca i misjonarza. Atmosfery nie było praktycznie żadnej, panna odmawiała wszystkiego po kolei i co chwilę spoglądała na zegarek. Była jak ściana, od której się odbijałem przy kilkukrotnej próbie nawiązania choć cienia erotycznej więzi. 200 złotych zainkasowała oczywiście przed całą zabawą. Po jakiś dziesięciu minutach stwierdziłem, że pierdolę taki biznes, mój kutas opadł, a ja ubrałem się i wyszedłem.
Wracając do domu analizowałem całą sytuację i byłem niezmiernie wkurwiony, że dałem się wydymać cwanej dziwce na dwie stówy. Myślałem o tej dziewczynie, dla której w całej sytuacji liczyło się tylko te dwieście złotych i to, by jak najszybciej pozbyć się męczącego typa. Wtedy przypomniały mi się jej smutne, wpatrzone w dół oczy, które dodatkowo przysłaniał pióropusz sztucznych rzęs. Uświadomiłem sobie, że mogłaby być ona piękną, kochaną kobietą, że mogłaby założyć rodzinę, mieć dom, zwierzaki i nigdy nie dotknąć ciemnej strony. Życie pchnęło ją jednak w dawanie dupy za pieniądze. Jej wzrok dobitnie mówił o tym, że nie kocha świata i samej siebie. Trudno więc było oczekiwać od niej sympatii wobec mnie. Machnąłem więc ręką na te dwieście złotych mając nadzieję, że faktycznie przybliżą one Królową Kutasów do szczęśliwszego życia, a jej oczy pewnego dnia w końcu przestaną być smutne.