Wołają na mnie Duch #6 POŻEGNANIE

Wołają na mnie Duch #6 POŻEGNANIE

Moim pierwszym, dziecięcym wspomnieniem jest to, gdy razem z kuzynostwem kąpaliśmy się w dmuchanym basenie na działce wujka i ciotki. Świeciło mocne słońce, a ja miałem na sobie kąpielówki z Kaczorem Donaldem. To słońce towarzyszyło mi aż do czasów podstawówki, bo dopiero wtedy zacząłem gromadzić wspomnienia o zimie. Z biegiem czasu to właśnie ta pora roku opanowała moje myśli i uczucia.

Gdy poznałem Nadzieję, całe życie było jeszcze przed nami i wydawało się piękną przygodą, w której zawsze upadasz na wielką poduszkę pełną gęsiego pierza. Któregoś razu nie wróciliśmy na noc do domów, a na kanapie obok nas spał dziesięciokilogramowy, rudy kot jej koleżanki. Rano wrócili rodzice Martyny, a my uciekliśmy przez okno po azbestowym dachu starego garażu. Poszliśmy na Kanał Ulgi i karmiliśmy kaczki, a paręnaście metrów dalej dzieciaki ze slumsów odlatywały na bieluniu. Gdy wróciłem do domu, moi rodzice nawet nie zauważyli, że nie było mnie w domu. Nadzieja dostała dwa tygodnie szlabanu.

Gdy z chłopakami malowaliśmy pociągi w Szczecinie, czułem, że żyłem. Ucieczki przed sokistami i policją były jak kąpiel w orzeźwiającej, morskiej wodzie. Były naturalnym hajem, który później zastąpiła chemia. To samo czuli moi koledzy z osiedla, którzy jeździli do lasu, by napierdalać się z ekipami z innych klubów.

Po odejściu Nadziei przestałem czuć cokolwiek, za wyjątkiem strachu i apatii. Moje serce wypełniła samotność, którą sukcesywnie i z coraz większą częstotliwością zasypywałem używkami. Kiedyś przecież wam to już wyznałem. To nie jest tak, że nie próbowałem walczyć z moim niedopasowaniem i postępującym upadkiem.

Ale jednak nic się nie zmieniło. Nie nadeszła pomocna dłoń. Może nie umiałem, a może nie chciałem jej dostrzec. Jestem przecież Duchem. Najlepiej wychodzi mi przepuszczanie życia przez palce…

Epilog.

Historia Ducha, którą mieliście okazję śledzić od maja, opowiedziana w pierwszej osobie, w rzeczywistości nie była spisem osobistych przeżyć. Była natomiast zlepkiem wspomnień o chłopaku, który chciał żyć i kochać, a który nie znalazł swojego miejsca na ziemi. Na ten konglomerat złożyły się retrospekcje przyjaciół, znajomych i osób, z których czasem przeciął się czas Ducha.

Trzymaj się Damian, gdziekolwiek jesteś.

Damian „Duch” Duszyński

1986-2012