Półwysep Helski kontra technokratyczny świat

Półwysep Helski kontra technokratyczny świat

Było już późno, gdy wracałem z Helu. Późno pod kilkoma względami… Zegar wskazywał 21:09, a w sierpniu o tej porze robi się po prostu ciemno. Po pierwsze kończył się więc dzień, po drugie kończył się mój urlop, a po trzecie nieubłaganie kończyła się moja młodość, a takie miejsca i pora zawsze skłaniają mnie do refleksji nad przemijającym czasem.

Postój na szczocha zrobiłem mniej więcej w połowie drogi biegnącej przez Półwysep Helski. Zatrzymałem się na parkingu tuż nad brzegiem Zatoki Puckiej. W południe roiło się tu od kitesurferów, a teraz wzburzona woda grała swój koncert, obijając się o kamienie, na których przycupnąłem, paląc papierosa. Dźwięk tego koncertu składał się ze spokoju, tajemnicy, majestatyczności i siły żywiołu, której człowiek nigdy nie powinien lekceważyć.

W tej scenerii szybko uświadomiłem sobie, jak mało znaczymy w kontekście natury i wszechświata, choć przecież wiedziałem to doskonale od dawna.  Ciemna woda mówiła jednak do mnie wprost, więc jej słuchałem, porzucając myślenie w kontekście bycia pępkiem świata. W mojej skorupie może mi się wydawać, że coś znaczę, ale jestem przecież jak te robaki, po których codziennie depczę. Woda mi to bardzo zgrabnie, acz dosadnie przypominała. W oddali majaczyła morska infrastruktura Gdyni i Gdańska – technokratyczny świat, który w tamtej ulotnej chwili wydawał się tak odległy i niepotrzebny.

Dostałem sms-a o treści: „To byly najlepsze wakacje mojego zycia, najlepsze dwa tygodnie spedzone z Toba. Ale ja mam 20 lat, a Ty ponad 30. Ja mieszkam na Slasku, a Ty na zachodzie Polski. To nie ma prawa sie udac. Zawsze bede Cie milo wspominac. I nasze wschody slonca na plazy. Klara”

Trzeba przyznać, że moment na napisanie tej wiadomości wybrała idealny. Nie odpisałem jej już nic, bo nie miało to sensu. Nie szukałem jej na portalach społecznościowych i nie obiecałem sobie, że wrócę tu za rok, by znów ją spotkać i odwrócić bieg wydarzeń. Po prostu przyjąłem to na klatę, wsiadłem do samochodu i pojechałem przed siebie. Żałowałem jedynie, że nie mogę zamienić się w jeden z tych przybrzeżnych kamieni, tak by już zawsze co wieczór słuchać melodii, jaką grają fale Zatoki Puckiej i z dala obserwować technokratyczny świat, w którym wszyscy ludzie są jak nic nieznaczące robaki.