Magenta Sky

Odprowadziłem je na koniec drogi. Uwierz mi mój przyjacielu, dalej nie dało się już zajść. Później czekałem na miłość, która nigdy nie przyszła. Nawet wtedy, gdy na oścież otworzyłem dla niej wrota tego dziurawego organu, zwanego sercem. W końcu więc też poszedłem w kierunku końca drogi, a zamiast bólu i pustki, czułem ulgę i wewnętrzny spokój, jak Syn Narodu, jadący pociągiem do Warszawy. Szedłem w stronę różowego nieba, które spaliło mnie swoim majestatem.