Jebać głupie szmaty

Jebać głupie szmaty

Uwielbiałem czas spędzany z Arkiem „Pieczarkiem”. Arek był moim serdecznym, młodzieńczym przyjacielem, z którym łączyła mnie miłość do pisania i nostalgiczna natura. Przejawiała się np. poprzez egzystencjalne wywody, wizualizacje swego samobójstwa czy wielogodzinne dysputy o muzycznym dorobku i ekspresji Explosions In The Sky przy butelce wódki.

Ksywa „Pieczarek” wzięła się od jego fryzury, która przypominała przeciętą w pół pieczarkę. Podobno ciągnęła się za nim już od przedszkola, lecz od najmłodszych lat był on osobą niepozbawioną dystansu do siebie, co uległo zmianie dopiero w latach naszej zażyłości, gdy zawód miłosny sprawiła mu jedna bezmyślna, brązowooka suka.

Tamtego wieczoru siedzieliśmy z Pieczarkiem tuż obok barki. Za nami, na górnym tarasie bulwaru, szalała najebana gimbaza, która upajała się pierwszymi dniami wakacji i najtańszą gorzałą z Biedronki na Pionierów. Tej samej, z której wynosiliśmy w plecakach Fasbergi w wieku siedemnastu lat.

Arek pił od rana, więc był już bardzo wylewny: – W roku 2005 zakochałem się w pewnej dziewczynie, znasz ją zresztą, tę sukę, która nie odwzajemniła moich uczuć, a później z premedytacją, sprawiła mi ogromny ból w sylwestrową noc. Kurwa, człowieku, Nowy Rok 2006 był jak koszmar, z którego nie mogłem się wybudzić. Później, aż do kwietnia, nie goliłem ryja, a niepohamowane picie, jaranie i wpierdalanie żarcia trwało niemal dwa lata. Przytyłem 13 kilo. Takie skutki może mieć złamanie serca niezrównoważonego emocjonalnie 21-latka, który nie ma pomysłu na siebie. Dobrze, że wówczas nie brałem twardych dragów, bo mogło się to skończyć znacznie bardziej tragicznie, choć zapewne dziś mało kto by o mnie po tej niedoszłej katastrofie pamiętał. Niech się ta Ewelina pierdoli!

Mój kumpel odpalił papierosa i kontynuował: – Ale przebrnąłem stary jebaną katorgę i wśród trwającego miesiącami marazmu i beznadziei dotarłem do momentu i osoby, które zmieniły bieg mojego życia. Oj, Monika, to było to. Ogień. Ogień cały czas. Szkoda, że wszystko się zjebało.

Pieczarek nagle wyjął z kieszeni skrawek kartki papieru z wydrukowanym tekstem: – Napisałem to tydzień temu. To pierwsza rzecz, którą napisałem od roku. Słuchaj, ziom: ‘To ten magiczny skrawek roku między świętami i sylwestrem, gdzie miesza się tyle skrajnych uczuć. Stoję przed obliczem zmian, jestem podekscytowany. Stawiam wszystko na jedną kartę. Śpiewam zdartym głosem, przedzierając się na szagę przez kolejną ulicę. Moja miła! Jutro będziemy oddychać tym samym powietrzem. Później będziemy tego żałować.’

Sam byłem już mocno pijany, ale ten tekst podoba mi się do dziś. Przybiłem mojemu kumplowi pionę i poszliśmy szukać szczęścia w gorzowskich barach. Krótko potem Arek wyjechał z Gorzowa do Belgii i nasze drogi nie zeszły się już nigdy więcej. Parę lat później spotkałem na mieście Ewelinę i trochę w ramach zemsty za kumpla, a trochę w ramach fascynacji podłymi kobietami, wyruchałem ją, aż prosiła o litość. Wcale tego nie żałowałem.